Ta historia miała miejsce, kiedy po raz pierwszy przeprowadziłam się do Polski. Byłam na obozie języka angielskiego w Chełmie. Jedna z amerykańskich nauczycielek miała polskie pochodzenie, wspominała jak na rodzinnych spotkaniach jedli babkę. Chciała więc spróbować prawdziwej polskiej babki. Poszła z jednym z obozowiczów na poszukiwanie tego ciasta. Weszli do pierwszej piekarni.
– Czy jest babka?
– Nie ma.
Poszli do następnej piekarni.
– Czy jest babka?
– Nie ma.
Nie wyglądało to tak dobrze, ale zdecydowali się spróbować jeszcze raz i niezrażeni kontynuowali swoje poszukiwania. Przyszli do trzeciej piekarni.
– Czy jest babka?
– Tak, na górze.
Spojrzeli na siebie z zaskoczeniem. Na piętrze nie było sklepu, ale mogli się mylić. Wzruszyli ramionami i postanowili postępować zgodnie z instrukcjami. Gdy wchodzili po schodach, ich wątpliwości rosły. Podeszli jednak do drzwi i zapukali. Otworzyła im dziewczyna.
– Czy jest babka? – zapytali.
– Tak. Babciu! Ktoś do ciebie!
Nie udało jej się zjeść prawdziwej polskiej babki, ale zrobiła sobie zdjęcie z prawdziwą polską babcią.