Jak myślisz, z jakiego powodu Bóg dał nam Biblię? Dlaczego na przestrzeni 1500 lat tak wielu ludzi dokumentowało swoje doświadczenia? Jaki był zamysł Boga w tej sprawie?
Czy po to, żebyśmy poznali prawdę? Jest rzeczą oczywistą, że jeśli mamy się czegoś nauczyć od Boga, nie ma innego wyjścia jak najpierw otrzymać odpowiednie informacje i szczegóły. Pozyskiwanie faktów i informacji jest zreszrą niezbędne w każdej dziedzinie wiedzy.
Jestem niezmiernie wdzięczna za rok, który spędziłam w Moody Bible Institute, która to szkoła dla mnie była kopalnią wiedzy biblijnej. Z drugiej strony spotykam ludzi, którzy znają Biblię lepiej niż pewnie mnie się kiedykolwiek uda i którzy cytują z pamięci całe Pismo i do tego w językach oryginalnych. Mimo to nawet nie wierzą w Autora tych ksiąg.
Powód, dla którego Bóg objawił nam swoje Słowo, jest prosty: zmienić nasze serca. O ile nie pozwolimy, by Biblia kształtowała nas i miała na nas wpływ, bez względu na to, ile czasu poświęcamy na czytanie, będzie to bezproduktywne. Jeśli nawet nauczymy się całości na pamięć i poznamy historyczny kontekst każdej księgi oraz każdego wersetu, ale nie wdrożymy tej wiedzy w życie, nasza wiedza będzie ostatecznie nieprzydatna.
Istnieje wiele wersetów na temat związku Biblią z kondycją ludzkiego serca. Bóg obiecuje „wypiszę (Słowo) na ich sercu” (Jr 31:33). Czytelnik Pisma powinien pozwolić, aby boskie nauki wygrawerowały zgłoski „na tablicy jego serca” (Prz 7: 3). Powiada się, że Biblia jest „zdolna osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4:12).
Cóż to takiego „serce”? W sensie biblijnym odnosi się do „umiejscowienia” woli, intelektu i uczuć. Możemy tak nazwać „siedzibą” naszych myśli, decyzji, sumienia i emocji. Jest to centrum tego, kim jesteśmy. Dlatego mówimy, że podążamy drogą naszych serc.
Każdy człowiek ze swej naturze jest oporny wpływom Biblii na swoje serce, niezależnie od tego ile poświęca czasu na czytanie. Skąd ten wniosek? Ponieważ widzę w samej sobie tę tendencję a przecież studiuję Słowo Boże prawie od momentu, gdy nauczyłam się czytać (nie wspomnę ile już minęło lat od tej pory). Nie sądzę, że jestem wyjątkowa pod tym względem. Czy jesteśmy na początku naszej duchowej wędrówki, czy też końcu, poddanie się inspiracji Bożego Słowa zawsze będzie dla nas stanowiło wyzwanie.
Jak się to dzieje? Sprowadza się to do naszego nastawienia i decyzji. Czy studiując Pismo nabywamy wyłącznie wiedzy, czy też stale prosimy Ducha Świętego, aby pomógł nam wdrożyć w życie te informacje. Uznanie, że coś jest prawdą lub że musimy coś w życiu skorygować jest właściwe, ale to nie wystarczy. O ile nie zaczniemy tej wiedzy regularnie praktykować, jeśli nie pozwalamy, by kształtowała nasz styl życia, pozostanie ona w katalogu „poufne dane”.
Można powiedzieć, że Słowo Boże powinno „zamarynować” nasze serca. Pismo Święte powinno nas tak przeniknąć, że przekształci dogłębnie naszą mentalność. Warzywa marynowane zmieniają całkowicie swój smak i zapach, i dokładnie coś podobnego Bóg chce z nami zrobić (oczywiście w sensie duchowym). Proces ten może jednak nastąpić tylko za naszą zgodą.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Dlaczego tak ważne jest, aby Biblia przemieniała nasze serca? Czy Bóg chce nas kontrolować? Czy chce nas pozbawić radości życia? Absolutnie nie! Jego strategia polega na rozprawieniu się ze złem, a ściślej, pomocy w rozbrojeniu “ciemnej strony mocy” naszej natury. Jeśli jesteśmy wobec siebie szczerzy, dobrze wiemy do czego jesteśmy zdolni w myślach i czynach, stąd tak rozpaczliwie potrzebujemy Słowa Bożego, które doskonale “rozładowuje potencjał” naszego serca.